Fiołsna piątek, 13 kwietnia 2007
No żesz przyszła nareszcie. Zarzuciła trelem ptasząt i świergotem wczesnoporannym, zasłała dywanem seledynowej trawy, roztoczyła paletę barw forsycji i tamaryszków. Wiosna w sensie. Fiołsna. I wszyscy powariowali na raz-dwa-trzy. Ja wiem: to kwestia światła. Ostre wiosenne słońce - znaczy - czyni ludzkość zafiołsnowaną na amen. No bo spójrzmy na obrazy rzeczonego fioła:
- Budzi się ludzkość godzinę wcześniej (czas letni) i jakoś żyje, nawet ta część ludzkości, która zwykle przysypia na pierwszej lekcji.
- Okna ludzkość otwiera, a działanie to symboliczne jest, więc i serca otwierają się na oścież.
- Ludzkość rozpoczyna nagle miłość bliźniego, no może nie każdego bliźniego, ale na pewno jakiegoś jednego.
- W kolejce samochodów na Jaracza ludzkość życzliwie wpuszcza oczekujące samochody z podporządkowanej chcące wjechać, no wpuszcza.
- Ta wpuszczona do kolejki ludzkość miga dziękczynnie światłami!
To niesłychane wszystko jest! Prawda, że objaw fioła?
Prawda, że nie lubię Miłosza? Mówiłam, wszyscy wiedzą. A tu na wiosnę odgrzebał mi się (sam, jak bum cyk cyk) jeden prawie jedyny jego wiersz, który lubię.
O, szczęście! widzieć irys
Kolor indygo jak kiedyś suknia Eli
i delikatny zapach, jak zapach jej skóry
O, jaki bełkot żeby opisać irys,
który kwitł, kiedy nie było żadnej Eli
i żadnych naszych królestw
i żadnych krajów.
I co wy na to?
a my na to jak na lato:) chociaz wiosna najpiekniejsza pora roku jest, to mimo wszystko preferuje lato,, ze wzgledu na moja alergie na pylki traw i tym podobne:/
a to ze LUDZKOSC dostaje fiola to zjawisko calkowicie pozytywne! blizni staja sie nam blizsi, obcy zyczliwsi a obojetni czuli:) zyc nie umierac;)
btw, przypominam Pani o mojej recenzji, ktorej ni widu ni slychu:P
Na Jaracza kogoś wpuścili? Z podporządkowanej? To niemożliwe. Co ta wiosna robi z ludźmi… Może po mnie nie widać, ale także cieszę się wiosną. Trzeba się cieszyć, bo zaraz będzie lato. Już jest lato. Dzisiaj 30oC w słońcu!
Tak, wiosna to piękny cykliczny okres. Bardzo magiczny - i z roku na rok nic nie traci ze swojej niezwykłości
chyba nawet zyskuje.
Co do wiersza.. mnie on się nie podoba. Przytłacza i wprawia we wręcz podły nastrój. Jak go czytam to mam poczucie kruchości i małoznaczności pojedynczego życia. Dla mnie on wiosenny nie jest. Raczej, oksymoronicznie, jesienny…
Minutku! Bo to strasznie stary Miłosz pisał! I aura jego taka własnie melancholijna, jesienna, jak trafnie odczytujesz. Ale ten wers: “cały ten bełkot na opisanie irysa” - to właśnie chyba wiosenny fioł, zachwyt nad światem. Pomimo wieku - zawsze i dla każdego wciąż ten sam.
Pewnie rzeczywiście można podejść do tego wiersza optymistycznie (odnoszę się dokładnie do przytoczonego wersu), ale chyba najpierw trzeba ukorzyć się przed majestatem i ogromem życia. Mieć cel, który jest się w stanie osiągnąć przed końcem własnego bytu na Ziemi… Bo czytając Miłosza, który pewnie miał już w chwili pisania wiersza poczucie kresu swojego życia, - “cały ten bełkot na opisanie irysa”, mam wrażenie, że mówi gorzko: “jesteśmy tylko nieporadnym pyłem pośród nieprzeniknionej przestrzeni i nieprzeniknionego czasu”, innymi słowy, że człowiek jest istotą zbyt ułomną, by zachować w słowach np. piękno natury, ot taki irys. I nie mogę uwolnić się od takiego odczytywania tego wiersza. Dlatego trudno wysunąć mi w nim zachwyt nad światem na pierwszy plan. Potrzeba chyba naprawdę duużo pokory, żeby podejść do tego wiersza optymistycznie z taką interpretacją… Czuję tutaj nawet pauzę dekadencji…
Ludziom się w głowach poprzewracało:P Słońce wyszło i lekko przygrzało, a człowiek wypełznął na ulice i do sklepów:P Tłok straszny:p Chociaż twarze uśmiechnięte…
Ludzie, jak ludzie, jednak najlepsza wiosną jest przyroda:> Niedługo biorę aparacik i pójdę w kwiatowe pola:)Nowe fotki trza zrobić:P